środa, 4 marca 2015

Przeszłość już nie istnieje, przyszłość jeszcze się nie wydarzyła, jedyne co mamy to teraźniejszość.

Wystarczy parę słów, żeby uwierzyć...wystarczy sekunda, żeby się zawieść...

Nadzieja, którą w sobie noszę tak naprawdę mnie zabija. Bo z dnia na dzień przekonuję się tylko bardziej, że tak naprawdę mam nadzieję na coś niemożliwego. Na bycie kimś, kim pragnę być, lecz mam świadomość, że nigdy nie będę...bo wiem, że ludzie się nie zmieniają. W gruncie rzeczy odkrywają tylko kolejne twarze, odszukują w sobie cechy, których wcześniej nie ujawniali, ale które były w nich już dawno zagnieżdżone. Dlatego wiem, że ja się nie zmienię, a na odkrywanie samej siebie nie mam siły.
Czuję jak gniję od środka, jak umieram z dnia na dzień, chociaż chcę walczyć i czasami czuję, że dam radę. Lecz przychodzą chwile, kiedy zdaję sobie sprawę jak bardzo się oszukuję...Bo problem jest we mnie, niby niepozorny, a tak naprawdę ma tak wiele wymiarów, że nie sposób się z nim zmierzyć. To musiałoby pewnie trwać miesiącami, a ja nie mam czasu. Poza tym zdaję sobie sprawę z tego, jak łatwo się poddaję, chyba taka już moja natura. I nie piszcie mi, że mam być silna, bo wcale nie tego mi potrzeba...Spytacie w takim razie "czego do cholery chcesz dziewczyno?", nie wiem...może jakiegoś niezidentyfikowanego impulsu, czegokolwiek co pozwoliłoby mi wierzyć, że moja nadzieja jednak nie jest bezsensowna.

Każdy mi powie, że jestem jeszcze młoda i całe życie przede mną...ale życie jest po to by korzystać z niego tu i teraz, a nie gapić się bezsensownie w przyszłość powtarzając sobie każdego dnia ileż to wspaniałych rzeczy na nas czeka, dlatego takie słowa nie do końca do mnie trafiają.
Skoro nie żyję dzisiaj, oznacza to, że nie korzystam z życia w ogóle...Przeszłość w gruncie rzeczy się nie liczy, z niej pozostają tylko gorsze i lepsze wspomnienia oraz doświadczenia. Przyszłość tak samo nie ma większego znaczenia, bo pozostaje wciąż nieodkryta. Zyskuje na znaczeniu dopiero wtedy, kiedy staje się teraźniejszością. 
Pewnym biegom zdarzeń musimy się poddać, wobec niektórych rzeczy jesteśmy bezsilni. Jedyne na co mamy wpływ to właśnie teraźniejszość. A ja ją marnuję z każdą sekundą, te chwile uciekają i nie wrócą. Jeżeli nie wykorzystam ich teraz, los nie da mi drugiej szansy, nie w tym przypadku.

Muszę się obudzić, otworzyć oczy lub znaleźć inną drogę... Zmienić swój punkt widzenia, bo moje poglądy doprowadzają mnie jedynie do wniosku, że rzeczywiście to co robię nie ma sensu. Może to ja sama siebie niszczę?
Gdzie to życie, które miało być tak proste i piękne?

32 komentarze:

  1. Trudno się zmienić ludziom, ale jeśli ktoś chciałby to zrobić to jestem zdania, że można. Najgorsza jest świadomość, że chcemy być z kimś, z kim nigdy nie będziemy. Dlaczego problem jest w Tobie? Pytam, ponieważ nie do końca rozumiem. Nie powiem Ci, że 'jesteś młoda i sporo życia przed Tobą' z dwóch powodów. Mnie samą strasznie denerwują tr słowa - to pierwszy powód. Drugi to taki, że nigdy nie wiemy ile jeszcze tego życia przed nami. Są różne przypadki/wypadki losowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My sami decydujemy o naszym życiu, dlatego jeżeli coś jest nie tak oznacza to, że jest w tym jakaś moja wina...czasami mniejsza, czasami większa, ale generalnie problem nie tkwi jedynie o otoczeniu. Wiem, że mam złe podejście do wielu rzeczy, że łatwo się poddaję itd., jestem po prostu świadoma własnych wad.
      Cieszę się, że podzielasz moje zdanie co do tych słów.

      Usuń
  2. Zapomniałam dodać cytatu, który cisnął mi się na usta, czytając Twój wpis : To nie przeszłość czyni nas tym, kim jesteśmy, lecz my sami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym. Przeszłość ma jedynie pośredni wpływ na to kim jesteśmy, bo zależy jak my sami podejdziemy do pewnych rzeczy. Banalny przykład- jeżeli poniesiemy porażkę możemy się albo załamać, albo zyskać większą siłę i motywację, żeby następnym razem wyszło lepiej. W gruncie rzeczy wszystko zależy od nas.

      Usuń
  3. Życzę Ci zatem: impulsu, szczęścia, miłości, spełnienia tych marzeń wszystkich, które siedzą w Twojej głowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co...to nie nadzieja nas zabija często, jak nie zabijają nas marzenia. Zabija nas rozczarowanie płynące z powodu niespełnienia naszego własnego, czasem stworzonego na wyrost scenariusza. Nadzieja bowiem, jak i marzenia, jak pisał Szekspir, nie jest ani lepsza, ani gorsza niż nasze życie...tylko bywa całkiem inna. To jak spełnione życzenia w starych legendach. Ich prawdziwe oblicze rzadko czyniło ludzi szczęśliwymi.
    Mówisz, że nie masz czasu. A nie lepiej zacząć, nawet jak czasu nie ma, niż nie robić nic? Może za jakiś czas jednak okaże się, że było warto szukać rozwiązań, walczyć? Na pewno nie można oddać tego walkowerem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też prawda...a taka już natura człowieka, że często marzy o rzeczach nieosiągalnych i łatwo się wtedy rozczarowuje.
      Na pewno lepiej, tylko często trudniej się za coś zabrać niż później to kontynuować. Początki bywają po prostu najbardziej męczące...a siostra prokrastynacja każe mi odkładać wszystko na później.
      Masz rację...nie można. Chociaż takie wyjście wydaje się o wiele łatwiejsze. Ale pójście na łatwiznę nie jest rozwiązaniem.

      Usuń
    2. Albo nie tyle niemożliwych, tylko tłumaczy je sobie w jakiś nieodopowiedni sposób.
      Jane że tak, pierwsze kroki nie bez powodu przecież są najtrudniejszymi, no nie?:) I kopnij ją w tyłek, na pewno jest na nią jakaś rada:) Musi:)
      Ano nie.

      Usuń
  5. No dobrze, to ja chyba zaprezentuję perspektywę osoby, która w zmiany wierzy. Kiedyś też nie wierzyłam, że coś takiego jest możliwe - ludzie zawsze są tacy sami, mówiłam sobie, tylko udają innych. A potem ktoś bardzo mi bliski zmienił w sobie tak wiele, że uwierzyłam. Widziałam jaką pracę wykonał, jak wyrzekł się kompletnie wszystkiego, co go powoli niszczyło. I do tej pory jest mi bliski, dzięki temu własnie, że się zmienił. Ale tak całkowicie doświadczyłam tego, kiedy sama się zmieniłam. A może po prostu dojrzałam? Sęk w tym, że wierzę w trwałe zmiany; w to, że są możliwe. Przyczyna nie jest ważna, to efekt końcowy się liczy.
    W szczegóły nie będę się zagłębiać, bo pisałabym o tym chyba całe wieki, ale kiedyś nawet nie wierzyłam, że mogę być w miejscu, w którym jestem dziś. Zresztą, jak wiele osób, które znam. To brzmi strasznie arogancko i sama bym się jeszcze kilka lat temu strasznie zdenerwowała na to, co zaraz powiem, ale ciężką pracą człowiek jest w stanie osiągnąć wszystko. A nadzieja i upartość, niepoddawanie się w czasie drogi, którą trzeba przeżyć (stara "ja" już krzyczy, żebym przestała smęcić), to coś niezbędnego. Czasem po prostu trzeba zacząć, zdecydować z góry, że się uda, bo nie ma innej możliwości - i pracować tak długo, jak będzie trzeba. Grunt to patrzeć przyszłościowo. Zmiany czasem mogą potrwać nawet kilka lat, ale w końcu się pojawią. Przynajmniej mnie nigdy nie zawiodły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doświadczenia mogą zmienić nasze poglądy.
      Ta osoba musiała mieć w sobie wiele determinacji, że się udało. Ja jak na razie nie mam powodów, by wierzyć w takie trwałe zmiany, nie spotkałam nikogo komu się to udało, ale to co napisałaś daje mi iskierkę nadziei, że może ja za parę lat też stwierdzę, że myliłam się w tej kwestii.
      Dziękuję Ci za te słowa, może właśnie o to chodzi- żeby iść uparcie do celu, nieważne jak długo by to trwało. Moim największym wrogiem jest chyba właśnie czas- łatwo się poddaję, jeżeli nie widzę szybko efektów. Nie przyjmuję do wiadomości, że coś może trwać parę lat, bo to wydaje mi się zbyt długim okresem. Ale na Twoim przykładzie widzę, że warto czekać :)

      Usuń
  6. Teraźniejszość jest konsekwencją naszej przeszłości. A przyszłość będzie taka jaką ją sobie wypracujemy tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakimś stopniu na pewno...jest konsekwencją przeszłości i naszego podejścia do niej.

      Usuń
  7. Co mogę ci nowego napisać. Zgadzam się z Fridą,że to bardziej rozczarowanie nas zabija. Wiem,bo właśnie tak miałam. Wierzę,że jesteś już zmęczona tym wszystkim, a odpocząć nie możesz.
    Wiesz jeśli chciałabyś o tym pogadać to podaj mejla, bo zawsze lepiej człowiekowi jak coś z siebie wyrzuci.
    Nie jesteś sama.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana, znalazłam Twojego maila u Ciebie na blogu i na pewno napiszę.

      Usuń
  8. Czasem jak czytam Twoje słowa faktycznie zastanawiam się czego chcesz, tak jak to napisałaś. Często piszesz, że chciałabyś być kimś, ale nie określasz kim. Kim chciałabyś być? Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
    Problem młodych ludzi i ich wyobrażeń o przyszłości tkwi w tym, że między ich teraźniejszym a przyszłym "ja" widzą skok, przepaść. Nie widzą drogi do spełniania marzeń, pełnej pracy i wyrzeczeń. Nasze życie to ciągłość, a nie skoki: dzieciństwo, etap szkolny, młodość, dorosłość, starość. Nie ma oddalonych od siebie etapów, wszystkie przechodzi płynnie. Nie wiem jak to jest z Tobą, nie chcę Cię oceniać, bo w gruncie rzeczy nic o Tobie nie wiem.
    Z tego co piszesz, masz świadomość, że nic do Ciebie nie przyjdzie samo, nagle i z niczego. Masz świadomość, że musisz dążyć, ale z jakiegoś powodu tego nie robisz. Przyznam się, że mam podobnie. Może dlatego, że już wiem, że nigdy nie będę tym kim chciałam być a moja szansa przepadła bezpowrotnie, każdą kolejną decyzję podejmuje źle. Ale skoro najprostsza droga do marzeń zawiodła, idę okrężną. Z jednej strony myślę: przecież moi rówieśnicy osiągną ten cel kilka lat wcześniej niż ja, po co się staram? Z drugiej zaś: przecież masz czas, całe życie.
    Po prostu nie myśl o upływającym czasie. Nie ma znaczenia, czy marzenie spełnisz teraz czy kiedy będziesz staruszką. Twoja dusza będzie wtedy taka sama, tylko z cennym bagażem doświadczeń. Myślę, że będąc młodą osobą jest trudno się z tym faktem pogodzić, ja powoli daję radę i życzę ci tego samego.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym być po prostu szczęśliwa, mam bardzo ogólne wyobrażenie siebie, teraz jestem raczej zrezygnowana i nie wiem do czego dążyć...
      Trudno przekazać wszystko na blogu i też czasami nie o wszystkim chcę pisać, dlatego może trudno ocenić po samych postach.
      Masz bardzo dobre podejście, dażysz do celu. Może ja musze dopiero do tego dojrzeć, przestać przejmować się porażkami i korzystać z czasu póki go mam.
      Dziękuję za te słowa.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Ja życzę Ci siły dla Ciebie :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Decydujemy sami? Jasne, ale nigdy w stu procentach. Nawet biorąc pod uwagę te z naszych decyzji, które podejmujemy - świadomie bądź nieświadomie - ze względu na jakieś czynniki. Często są błahe i nieznaczące, ale bywają nimi też ludzie, których kochamy.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zawsze są jakieś czynnimi zewnętrzne, z którymi musimy się liczyć, tak naprawdę prawie nigdy nie możemy być niczego pewni.
      Dziękuję i pozdrawiam ;)

      Usuń
  11. wszystko jest ważne, przyszłość, przeszłość, a najbardziej teraźniejszość. Nie byłoby jednego bez drugiego. Mam nadzieję, że wkrótce będzie bardziej pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym stopniu tak, jednak tak jak napisałaś-to kluczowe znaczenie ma teraźniejszość.
      Też mam taką nadzieję.

      Usuń
  12. Najważniejsze, żebyś sama pokierowała swoim życiem tak jak chcesz!

    OdpowiedzUsuń
  13. Pewne zmiany to długotrwałe procesy. U mnie dokonywało się to przez kilka lat i powiem szczerze, że jeszcze nie wszystko jest tak, jak być powinno. Dlatego warto być cierpliwym i nie tracić nadziei. Zdarzają się rzeczy, które nas zniechęcają i myślimy, że nie damy już rady. Ale trudne dni mijają, po nich następują kolejne, które mogą wnieść coś dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwość to chyba właśnie jeden z kluczy do osiągnięcia celu...chyba będę musiała się jej nauczyć.

      Usuń
    2. Cierpliwość jest towarzyszem mądrości - św. Augustyn.
      Mi stale jej brakuje, ale myślę, że z czasem i doświadczeniem życiowym i ona przyjdzie ;)

      Usuń
  14. A nie chciałabyś o tych wewnętrznych rozterkach pogadać? To znaczy bardziej popisać :D Mailowo.
    Bo wiesz, czasem ma się wrażenie, że jest się straconym, a tak naprawdę wystarczy trochę zmienić punkt widzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest już trochę lepiej, ale będę pamiętać, że w razie czego zawsze mogę się do Ciebie zwrócić, za co bardzo Ci dziękuję! :)
      Dokładnie...w sumie dużo zależy właśnie od punktu widzenia i podejścia, czasami sami siebie niepotrzebnie dobijamy.

      Usuń
  15. Dobrze napisane :)
    Pozdrawiam, Sandra :)

    http://samcix.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Serio? Ja nie miałam wątpliwości. Po prostu wiem, kto potrafi przyciągnąć mnie przed ekran jak magnes - niektórzy ludzie mają w sobie to dziwne 'coś'. Oczywiście działa to również w drugą stronę - są nazwiska, które identyfikuję z antyreklamą filmu, ale to bardzo subiektywne odczucia :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny i za wszystkie dziękuję!
Odwdzięczę się