Czasami
czuję się jakbym była zupełnie kimś innym, niż zdaję się być. A co za tym
idzie- skoro sama siebie nie znam, jak może znać mnie ktokolwiek inny? Nie
potrafię już prawie przed nikim się otworzyć. Umiem za to udawać, że jest w porządku,
opowiadać o głupotach i śmiać się, kiedy w rzeczywistości mam okropny humor.
Jednak nawet sama się dziwię, że ktoś się na to 'nabiera'. Czasami nie wiem
czemu to robię. W końcu jeżeli komuś naprawdę na mnie zależy nie powinno się
nic zmienić, niezależnie od tego czy promienieję radością, czy jestem dobita i
nie mam na nic ochoty. Tymczasem życie przekonało mnie, że jest inaczej. Już
nie raz zawiodłam się na ludziach. Wiem, że to nie znaczy, że każdy taki jest, ale
mimo wszystko ta rana pozostaje i blokuje mnie przed tym, żeby komuś zaufać w większym stopniu. A w końcu drugi człowiek zna nas na tyle, na ile my sami
mu pozwolimy. Dlatego może to w sobie powinnam coś zmienić? Cieszę się tylko,
że mam jednak jakąś garstkę przyjaciół i wolę nie zastanawiać się dłużej, czy
są to przyjaźnie na zawsze, czy też nie. Ostatecznie czas sam pokaże, nawet jeśli
nie będę o to prosić.
Friends
give us the courage to lift the blinds on our hearts. To open up and show what
we generally keep hidden from the rest of the world.
Zawsze możemy po prostu poznać jakiś aspekt siebie ale zgłębić wszystko w sobie, całą bestię i anioła którego mamy pod skórą..chyba nie sposób. I znać nas będą tylko na tyle, na ile damy się poznać, a często pozwalamy na pewne rzeczy, albo wzbraniamy nieświadomie. Jesteśmy jak studnie bez dna...ale nadal my decydujemy, czy będzie w nas orzeźwiająca, czy zatruta woda:)
OdpowiedzUsuńI ludzie po prostu popełniają błędy, tak samo jak my ale...mimo wszystko, wydaje mi się, że ich potrzebujemy, nieraz potrzebujemy się otworzyć. Nie warto z tego rezygnować przez dawne rany
Ojej, znam to - to zakładanie maski kogoś zupełnie innego niż jest się w rzeczywistości. To jest nieco straszne, jednak z tego, co dostrzegłam, tak mają wszyscy - niegdyś na wycieczce klasowej zebrało się kilka osób i zaczęło rozmawiać. Wiadomo, środek nocy i oczekiwanie na jedną łazienkę na osiem osób zawsze rodzi przeróżne tematy. I tak im bardziej człowiek zmęczony, tym poważniejsze sprawy porusza - rozmawialiśmy o przeznaczeniu, o religii, o własnych przekonaniach. Wtedy poznaje się zupełnie innych ludzi - od strony, której nigdy się nie dostrzegało. Każdy kogoś udaje, bo jest to sposób na przetrwanie; nawet nie tyle w towarzystwie, co z samym sobą - wszak na ciągłe dołowanie i przedsionek depresji trzeba jakoś odreagowywać; nawet jeśli odrobinę wymuszenie.
OdpowiedzUsuńW sumie ciekawe czemu zawsze w nocy wszystkich nachodzi na takie szczere rozmowy i tematy, których na korytarzu szkolnym nikt by nie poruszył...Może to ta atmosfera albo ciemność, przez którą jest bardziej klimatycznie? Ale rzeczywiście, coś w tym jest, że chyba każdy ma taką swoją 'maskę'.
UsuńŁatwo się zatracić w takim udawaniu przed samym sobą. Wiem, bo tak miałam. Dopiero po jakimś czasie to do mnie dotarło.
OdpowiedzUsuńZa dużo w sobie nie zmieniaj. Po prostu odkryj prawdziwą siebie. Wiem, że to niełatwe, ale wykonalne :)
Trzymaj się!
Bardzo trudno jest otworzyć się przed ludźmi, jeśli wiele razy się na nich zawiodło. Wiesz, myślę, że udaje się po części po to, ponieważ boimy się zaufać ponownie, a przede wszystkim boimy się bólu i rozczarowania. Mimo wszystko nie można też się bać za bardzo, nie można popadać z jednej skrajności w drugą.
OdpowiedzUsuńciężko komuś zaufać i się otworzyć. Czasem właśnie łatwiej, bezpieczniej udawać, że wszystko jest ok niż powiedzieć o co chodzi.
OdpowiedzUsuńChyba większy problem masz z bezpośrednią rozmową niż z mówieniem o sobie. Przed blogową społecznością potrafisz pisać o swoich uczuciach. Z drugiej strony tu jesteś raczej anonimowa.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeśli chodzi o otwieranie się na drugiego człowieka, wystarczy grupka zaufanych przyjaciół. Zmienianie siebie na siłę też nigdy nie wychodzi nikomu na dobre. Nie musisz dostosowywać się do zastanego otoczenia - znajdź takie otoczenie, do którego pasujesz. Może to trochę potrwać, ale myślę, że to najlepsze wyjście.
Pozdrowienia :)
Racja, jednak tutaj będąc anonimową, nie boję się, że ktoś mnie oceni lub źle zrozumie. Z bliskimi zawsze pozostaje ta niepewność, czy ktoś dobrze odczyta to co chcę przekazać i nigdy nie wiadomo jak zareaguje, gdybym na przykład powiedziała to samo, co napisałam w poście.
UsuńJa przekonałam się, że ktoś może mnie znać lepiej niż ja siebie samą.
OdpowiedzUsuńZawsze warto nad sobą pracować i stawać się lepszym człowiekiem. Bez względu na to czy inni to zauważą/docenią. Warto dla siebie :)
OdpowiedzUsuńWiem o co chodzi.Nie musisz wszystkim pokazywać jaka jesteś czy jak się czujesz.Wystarczy jedna zaufana osoba.A przed resztą nic nie musisz.Nie potrzebujesz im nic pokazywać.Ja tak podchodzę do życia.Nic nie muszę ewentualnie mogę ;) Poza tym którzy najlepiej cię znają będą wiedzieć kiedy źle się czujesz i ukrywasz to.
OdpowiedzUsuń